Motocyklem
  • Ja
  • Suzuki SV650S
  • Honda CBR 1100XX
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
  • PO POLSCE
  • SERWIS
  • MOTOCYKLE
Home » WYJAZDY ZAGRANICZNE
Albania – piękne plaże, piękne góry, bunkry
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
paź02

Albania – piękne plaże, piękne góry, bunkry...

posted by zvierzak

Primosten – CzarnogóraAlbania – piękne plaże, piękne góry, bunkry. Po kilu dniach moczenia tyłka w wodach Adriatyku, nadszedł czas podróżować dalej. Cel: Albania, tylko gdzie? Wymyśliliśmy sobie miejscowość  Himarë nad Morzem Jońskim. Miasto zostało założone przed II wiekiem p.n.e., ale może po kolei.Zbieramy się z Primostenu dość powolnie, mimo wczesnej pory żar leje się z nieba. Na dzisiejszy cel obraliśmy odwiedziny znajomego, poznanego podczas wrześniowej podróży po górach Durmitoru. Okolice Budvy w Czarnogórze, a dokładnie Lastva Garbalijska. Ze względu na odległość (ok. 370km) postanawiamy wyskoczyć na autostradę w okolicach Splitu i podgonić troszkę czas. Jak to na Bałkanach drogę umila nam nieustający lejący się  żar z nieba oraz piękne widoki. Autostrada kończy się w miejscowości Ploce u ujścia rzeki Neretwy. Rejon ten mimo że położony nad wybrzeżem całkowicie odbiega wyglądem. Wybujała roślinność, mnóstwo zieleni znanej z naszych Polskich nizin. Rzeka wygląda całkowicie inaczej niż ta którą dane nam było zobaczyć w Mostarze, nie ma już takiego błękitu, nie jest również już tak wartka. Ten odcinek drogi pokonujemy dość spokojnie ze względu na duży ruch na drodze.Docieramy do Herceg Novi, gdzie ja zajmuję miejscówkę w restauracji a Asia biegnie po oliwę z oliwek na targ. Niestety w tamtym roku nie udało nam się dowieźć oliwy kupionej tutaj. Na jednym z postoi butelka przy mojej pomocy postanowiła się stłuc i oliwa została w Czarnogórze. Pijemy kawę, Kontaktujemy się z Winsem i lecimy dalej. By skrócić sobie drogę postanawiamy popływać promem, zawsze go omijaliśmy jadąc dookoła Zatoki Kotorskiej, ale tym razem płyniemy! Do Lastvy docieramy około godziny 17, gdzie czeka już na nas Wins z zimniutkim browarkiem. Praktycznie cały wieczór rozmawiamy popijając rakiję i piwko. Serdecznie dziękujemy za miłe przyjęcie, mamy nadzieję, że odwiedzi nas jak będzie w Polsce. Czarnogóra – AlbaniaNastępnego dnia zbieramy się około godziny 10 i...

»»
Plitvickie Jeziora – Primoszten
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
lip17

Plitvickie Jeziora – Primoszten

posted by zvierzak

Plitvickie Jeziora – PrimosztenNadszedł ten upragniony dzień, wyczekiwany praktycznie od ostatniego tripu czyli od września.  10 czerwca 2017r. godzina 3.30 pobudka, szybki rzut okiem czy motocykla nikt nie zawinął spod bloku, ostatnia gorąca domowa kawa przed wyjazdem, ostatnie dopięcie bagażu i 4.20 meldujemy się z Asią na parkingu uśmiechnięci od ucha do ucha – cel: Plitvickie Jeziora. Trasa jaką mamy do pokonania to 1200km. Bez większych problemów pokonujemy kolejne kilometry, by na godzinę 19 zameldować się na miejscu. Mały rekonesans po okolicy w zlokalizowaniu noclegu i trafiamy na kemping CAMPING BEAR Plitvički Slap d.o.o i tu miłe zaskoczenie, bo poza kempingiem oferują również pokoje. Korzystamy z tego drugiego rozwiązania ze względu na szybkość z jaką chcemy na drugi dzień opuścić to miejsce. Na uwagę zasługuje fakt, że zostaliśmy jak zwykle miło ugoszczeni i poczęstowani domowa Rakiją. Po rozmowach z właścicielką decydujemy się na wczesne zwiedzanie parku, zaraz po otwarciu. Polecam jeszcze spacer nocą po okolicy. To, co ujrzeliśmy było niesamowite i naprawdę pierwszy raz widziałem. Świetliki, setki świetlików – latające po łące i krzewach wzdłuż ulicy, wyglądało to niesamowicie. Tak, jakby ktoś rozciągnął kilometry lampek choinkowych po łące. Magia!Plitvickie JezioraSkładają się z szesnastu sporych rozmiarów i kilku mniejszych jezior. Woda, tworząc piękne wodospady, spływa swobodnie z najwyżej położonego jeziora zwanego Proscanskim do kanionu rzeki Korany. Różnica w wysokości pomiędzy najwyższym punktem a najniższym to prawie 160 metrów.KoranaWypływa z Jezior Plitwickich, na obszarze parku narodowego. Płynie przez wschodnią część regionu Lika, tworząc następnie 25 kilometrową granicę pomiędzy Chorwacją a Bośnią i Hercegowiną w pobliżu miejscowości Cazin. Stamtąd płynie na północ przez Chorwację, docierając do Kupy w mieście Karlovac. To właśnie tutaj, w związku z serbskimi żądaniami dotyczącymi niepodległości Krajiny, w Wielkanoc 1991r. padły pierwsze strzały. Serbscy żołnierze z armii Republiki Serbskiej Krajiny, wspierani przez Jugosłowiańską Armię Ludową, zaatakowali posterunek policji, a policjant Josip Jović stał się pierwszą chorwacką ofiarą tego niezwykle krwawego w krajach byłej Jugosławii początku lat 90. XX w. Po czterech latach chorwacka armia odbiła park (kładąc kres separatystycznym ruchom lokalnych Serbów) i na stałe włączyła tą okolicę do Republiki Chorwacji. Na szczęście przyroda prawie nie ucierpiała w czasie działań wojennych i dziś możemy podziwiać ją w pełnej okazałości. Na miejscu, biorąc za wzór wskazówki kobiety z kempingu wybieramy trasę nie najdłuższą, ale jak to zostało powiedziane „pięciogodzinną”.Poniżej kilka zdjęć z jakże pięknego Parku. DSC_6537-Res-900Q100DSC_6610-Res-900Q100DSC_6592-Res-900Q100DSC_6581-Res-900Q100DSC_6458-Res-900Q100DSC_6395-Res-900Q100DSC_6352-Res-900Q100DSC_6339-Res-900Q100Plitvickie Po fascynującym spacerze, wracamy na kemping, przebieramy się i ruszamy w dalszą drogę. Do pokonania tego dnia mamy niewiele ponad 280km,  cel: Primoszten. Jakież moje zdziwienie było, gdy postanowiłem zjechać z drogi Nr 1 odbijając troszeczkę w przeciwnym kierunku na drogę Nr 52. Droga z całkiem dobrym asfaltem praktycznie bez ruchu. Od czasu do czasu grupki motocyklistów, piękne widoki na góry, trasa prawie cały czas w dolinie. Po zjechaniu na tę trasę prędkość średnia wzrasta, niestety ruch na drodze Nr 1 jest bardzo duży i jedzie się niewiele szybciej niż 50km/h. Do Primosztenu docieramy około godziny 17. Szybka rejestracja na naszym ulubionym kempingu „Adriatic”, rozbijamy namiot, otwieramy wino i już siedzimy w wodach Adriatyku, ciesząc się wspaniałą pogodą i zachodzącym powoli słońcem.     Poniżej jeszcze kilka fotek z zachodzącego słońca C.D.N...

»»
Ukraina – Kamieniec Podolski – 27 – 29.05.2016
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
maj27

Ukraina – Kamieniec Podolski – 27 – 29.05.2016...

posted by zvierzak

Ukraina – Kamieniec Podolski 27 – 29.05.2016Na wycieczkę wybraliśmy się na dwa motocykle, Sylwek z Gosią i ja z Asią. Wstępny plan przewidywał, że zatrzymamy się we Lwowie i następnego dnia pojedziemy pozwiedzać. Dobrze, że nie wypalił, gdyż podróż okazała się cięższa niż zakładaliśmy z powodu jakości dróg i najprawdopodobniej dojechalibyśmy tak złachani, że nie chciałoby się nam łazić po miasteczku i twierdzy.Jako że był długi weekend nie mogliśmy już nic zarezerwować we Lwowie. Udało się w Kamieńcu Podolskim w hotelu Ksenia, więc czekało nas do zrobienia 500 km, z czego 380 km po ukraińskich drogach. Taką oto trasę mieliśmy do pokonania. W Tarnopolu przegapiłem zjazd, więc pojechaliśmy tak jak na obrazku.Standardowo zbiórka na Orlenie i wyjazd o godzinie 7.30. Podróż mijała jak zwykle spokojnie, może poza małymi problemami technicznymi i jednym incydentem z udziałem owada, który postanowił mnie ujebać. W Zamościu okazało się, że nie mam światła stopu i jadący za mną Sylwek dostawał frustracji. Na granicy okazało się, że zgubiłem śrubkę od tablicy rejestracyjnej i tablica ledwo trzyma się na drugiej, oczywiście zestaw małego Henia czyli trytytki poszły w ruch i po chwili tablica się trzymała jak trzeba. No i na koniec przed miejscowością Satanów Сатанів postanowił mnie użądlić niezidentyfikowany obiekt latająco-żądlący. Spowodowało to około godzinny postój w tej miejscowości. Po raz pierwszy w życiu tak mnie uszy swędziały po użądleniu w klatkę piersiową, owad wpadł mi pod kurtkę. Całą twarz mi zdeformowało, głowa i uszy swędziały gorzej niż tysiąc komarów krwiopijców żądlących w miejsce między palcami na stopie. Zatrzymaliśmy się na poboczu drogi, dziewczyny poszły szukać apteki i po chwili zjadłem zieloną pastylkę, która miała mi pomóc. Pół godziny później zaczynałem się rozpoznawać w lusterku i mogliśmy jechać dalej, chociaż ciężko było założyć kask na głowę,  która powiększyła swoje rozmiary. Na miejsce dolatujemy po godzinie 17, logujemy się w hotelu, szybki prysznic, ze dwa piwka, parę kieliszków nalewki, obiad w hotelu i idziemy w miasto, a właściwie jedziemy taksówką. Tak się dogadaliśmy, że pani w recepcji powiedziała, że jest kilka kilometrów do zamku, a okazało się, że zamek jest za rogiem hotelu. Kilka FotekWidok na zamek z murów miasta – wygląda jak zamek Gargamela. Powłóczyliśmy się trochę po mieście, wypiliśmy piwko, a spotkani Polacy namówili nas na zwiedzanie nie tylko Kamieńca Podolskiego, ale również Chocimia. Wróciliśmy do hotelu, by rano wstać i eksplorować zamek.  Gdy już połaziliśmy, postanowiliśmy pojechać do pobliskiego Chocimia pozwiedzać kolejną Fortecę. ChocimPo powrocie byliśmy tak zmęczeni, że wystarczyło nam sił by wypić ze dwa piwa i pójść spać. Pogoda dała się we znaki, a rano trzeba było się zbierać i wracać do domu. Weekend uważam za bardzo udany. Warto było się wybrać, mimo że drogi nie są najlepsze na Ukrainie. Kolejny wyjazd na „Dziki Wschód” utrwala mnie w przekonaniu, że warto.    Tak mniej więcej od Lwowa wracałem z duszą na ramieniu, ukraińskie drogi zjadły mi oponę z...

»»
Zemplińska Sirava po raz trzeci i powrót przez Lwów
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
sie17

Zemplińska Sirava po raz trzeci i powrót przez Lwów...

posted by zvierzak

No i po raz trzeci wybraliśmy się z Asią na Motozraz Zemplińska Sirava w dniach 13 – 16.08.2015.  Niestety w tym roku nikt ze znajomych nie chciał pojechać. Wymyślili sobie wyjazd na zlot do Łeby, gdzie  i tak nie pojechali, ale to już ich problem. 🙂W związku z tym, że żar lał się z nieba już od kilkunastu dni, postanowiliśmy wyjechać z samego rana w piątek.  Zebraliśmy się dość powolnie i o godzinie 5.00 wyruszyliśmy ku naszej przygodzie. Trasa standardowa na Siravę bez udziwnień 🙂 Około godziny 8 meldujemy się na Orlenie w Dukli, pijemy kawkę i zajadamy pyszne kanapki zrobione dzień wcześniej przed wyjazdem przez Asię. Powoli zaczyna robić się skwar, siadamy i czym prędzej gonimy na miejsce, by jak najszybciej zażyć kąpieli w jeziorku.Na miejsce meldujemy się parę minut po godzinie 10, rozkładamy namiot i do jeziorka. I tak upłynęły nam dwa dni leniuchowania, moczenia dupska w wodzie, popijania miętóweczki, kofoli, półsłodkiego winka i jedzeniu langoszy.W niedzielę zrywamy się po godzinie 6 – bo plan jest dość napięty – zwiedzić zamek w Stolicy Zakarpacia, przejechać przez piękne tereny Karpat ukraińskich, by zjeść obiad we Lwowie i wieczorem zameldować się w domu.Prawie nam się to udaje. Dojeżdzamy do Użgorodu, niestety miasto paskudne i nieprzyjemne: brud, smród i kamieni kupa. Ze względu na słabe oznakowanie, szukając zamku podjeżdżamy pod kościół, gdzie akurat kończy się msza. Nie dość, że pod stromą górę to jeszcze wiele osób idzie i nie patrzy, że ty się męczysz i próbujesz opanować zawrócenie na górce. Odpuszczamy zamek z tego powodu i drugiego którym jest upał (godzina 8.00, a na termometrze prawie 30stopni). Nie da się długo wysiedzieć w stroju motocyklowym w takiej temperaturze.Taka oto traska do pokonania tego dnia – niecałe 550km:Jeszcze wrócę do przejścia granicznego w Użgorodzie. Co prawda mój...

»»
Buda i Pest dwa miasta nad brzegiem Dunaju
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
cze06

Buda i Pest dwa miasta nad brzegiem Dunaju...

posted by zvierzak

2015r. przywitał smutnymi wieściami, później remont mieszkania który pochłoną znaczną część finansów przeznaczonych na wspólne zwiedzanie Bałkanów, lecz jednak udało się wyruszyć na południe. Być może dzięki koledze który stwierdził że jedzie w tym roku z nami. 🙂Budapeszt przystanek w połowie drogi na plażę w Primostenie.CDN lecz nie wiadomo kiedy.Buda i...

»»
Lwów 13.09.2014
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
wrz15

Lwów 13.09.2014

posted by zvierzak

No i jak przystało na rok 2014, Ukraina zaliczona. Pomysł wyjazdu zrodził się jak zwykle spontanicznie – BO HRYWNA TANIA – Lwów 🙂 i oczywiście jak zwykle było wesoło i ciekawie. Straty w ludziach też były ale o tym później.      Response code is 404                        ...

»»
Sirava po raz drugi
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
sie18

Sirava po raz drugi

posted by zvierzak

Udało się i w tym roku zrobić wypad do Zemplińskiej Siravy na zlot motocyklowy. Co cieszy pojechało nas w tym roku dużo więcej osób. Galeria zdjęć poniżej Response code is...

»»
BIH – Zemlja u obliku srca
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
cze21

BIH – Zemlja u obliku srca...

posted by zvierzak

Bośnia i Hercegowina – to serce Bałkanów, patrząc na mapkę bardzo przypomina swoim obrysem kształt serca (Ziemia o kształcie serca – Zemlja u obliku srca). Do BiH trafiamy przez przejście graniczne na rzece Piva, dojazd do granicy bardzo ciekawym mostkiem o szerokości chyba ze 3,5 metra wykonanym ze stalowej kratownicy i nawierzchnią z desek. Nie ukrywam, że miałem stracha jak cholera przejeżdżając po mokrych deskach, myślałem nawet o zdjęciu, ale nie chciałem drażnić strażników, poza tym miałem włączoną kamerkę – filmik poniżej. Chwilę stoimy w kolejce czekając na odprawę….     Spotkanie z pogranicznikami było całkiem ciekawym doświadczeniem, warunkiem koniecznym wydaje się, tak jak nam powiedział pewien Pan, którego spotkaliśmy na kempingu Solitudo w Dubrowniku, że Bośniakom na granicy pokazujemy paszport orzełkiem do góry! A po co? A po to, że Polaków bardzo lubią, praktycznie nie musieliśmy ściągać kasków, zdjeliśmy je, by pokazać jak bardzo na ich widok się cieszymy, tak jak oni na nasz. Przekraczamy granice i aż przecieram oczy ze zdumienia, nie ma drogi, jak do granicy ładna asfaltowa, tak za granicą najpierw kilometr asfaltu, ale węziej i coraz węziej, aż nagle oczom ukazuje się droga polna, dobrze ubita przez przejeżdżające samochody 🙂 Na fotografii po prawej stronie widać drogę, po lewej kanion rzeki Piva. Poniżej trasa jaką zaplanowaliśmy tego dnia pokonać. Bardzo chcieliśmy zobaczyć Sarajewo, jak nasza cała podróż bez konkretnych planów i zarezerwowanych noclegów. Ze względu na stan nawierzchni, pokonywane kilometry uciekały bardzo wolno, ale rekompensatą za ten stan rzeczy były przepiękne widoki na doliny i góry w oddali. Droga położona praktycznie między pionowymi skałami, coś pieknego Poniżej filmik z Kanionu Piva Watch this video on YouTube. Do Sarajewa docieramy około godziny 15, trafiamy idealnie w sam początek burzy. Postanawiam się zatrzymać na stacji paliw i przeczekać nawałnicę. Bez pieniędzy nawet...

»»
Zemplinska Sirava 16-18.08.2013
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
sie22

Zemplinska Sirava 16-18.08.2013...

posted by zvierzak

No i udało się w końcu dotrzeć w tym roku na zlot do Zemplinskiej Siravy, już w 2012 roku planowałem że odwiedzę zlot lecz zabrakło czasu, pojawił się plan na Odessę i odpuściłem. W tym roku zgadaliśmy się we dwóch, że pojedziemy, Andrzej na XJR-ze i Ja na XX-się. Mimo ze na forum wątek z zaproszeniem do dołączenia do nas wisiał dość długo to jako trzecia osoba odważyła się Joanka, która jak stwierdziła bardzo brakowało jej jazdy motocyklem.  15 sierpnia wypadało święto wiec jak to zwykle bywa piątek wolny, postanowione ze wyjeżdżamy o 10 spod Asi bloku, tempem ślamazarnego żłówia czyli 140-150km/h bez pospiechu do zrobienia taka traska.    Trasa jak to zwykle z lekka nieprzepisowymi prędkościami i na oślep błyskającymi fotoradarami upłynęła całkiem spokojnie, na godzinę 14 meldujemy się na stacji benzynowej w Barwinku, do celu zostało jakieś 120km, tankujemy wymieniamy złotówki na euro i dalej w drogę. Trasa przez nasze polskie, słowackie bieszczady zachwyca, co raz głowa w prawo, głowa w lewo, a prędkość maleje :). Na Słowacji prędkości w miasteczkach i wioskach prawie przepisowe, poza ciut wyższe ale też bez szaleństw, szkoda zarobić jakiś głupi mandat w euro. Słowacy również remontują trochę drogi także co wpadamy co raz na wahadło to czerwone i czerwone. Dojeżdża do nas chłopak na gsxrze z Krakowa, przynajmniej było z kim pogadać podczas postojów, Jechał na Ukrainę do Użgorodu, strasznie psioczył na słowackie drogi, wyjaśniłem mu że jak przekroczy granice z Ukrainą to dopiero zacznie kląć 🙂   Godzina 16 troszeczkę zgłodnieliśmy, zatrzymujemy się w przydrożnym barze gdzie zamawiamy specjały z kurczaka, Ja wziąłem pierś z kurczaka z morelami, Andrzej pierś z kurczaka na ostro a Joasia pierś nadziewana jakimś ustrojstwem, nie pamiętam ale było smaczne. Każdy każdemu z tależa podjadał i próbował :). Siedząc na dworze pod parasolami co kilkanaście...

»»
Zakarpacie 2013
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
lip29

Zakarpacie 2013

posted by zvierzak

No i znowu Ukraina, tym razem południowa tuż przy granicy z Węgrami – Zakarpacie. Wycieczka bez specjalnego planowania, ustalone tylko jak mniej więcej byśmy jechali i w jakim miasteczku spali. Skład w sile czterech moto, Ja na xx-sie, Sylwek na Bandycie, Norbert – duże Varadero i Grzegorz – BMW RT. Wyjazd ze Świdnika uzgodniony z Sylwkiem na 8 rano w piątek, Norbert z Grześkiem pojechali w czwartek nad Solinę . Mieliśmy dolecieć do granicy w Krościenku w piątek i tam połączyć siły  Trasa do granicy w Krościenku upływała bez najmniejszych problemów, kilometr za kilometrem ze średnią 140km/h uciekała błyskawicznie, szybkie tankowanie w Birczy przed granicą, by w jechać w dzikie tereny na Polskim dużo lepszym paliwie na Ukrainę.  Trasa moja i Sylwka na miejsce zbiórki Dolatujemy do granicy zatrzymujemy się przed wjazdem i czekamy na chłopaków. Po około 15 minutach jesteśmy w komplecie, krótka gadka i wjeżdżamy na przejście graniczne. Miało być szybko i nie było.  Po stronie polskiej celniczka się uparła, że będzie sprawdzać numery ram, otwierać kufry itd. zeszło nam z godzinę w sumie na granicy, plus godzina przesunięcia czasu i robi się mało czasu na zaplanowaną trasę. Celnik ukraiński zadaje nam dziwne pytania – Opony na zmianę macie?, Gdzie jedziecie? Odpowiadam mu że pojeździć po Zakarpaciu, pokazujemy mu mapę i w tym momencie uśmiech od ucha do ucha i mówi ” Tam nie ma dróg”, troszkę mu nie dowierzamy, ale miał rację TAM NIE MA DRÓG no może są, ale drogi nasze polne bezpieczniejsze do poruszania na moto niż tamtejsze 🙂 Jakieś 20km za granicą trafiamy na bardzo fajną restaurację „SALZBURG”, co prawda „w szczerym polu” ale naprawdę w środku bardzo miło i przyjemnie, jedzenie też nam smakowało, kwas chlebowy wypity ze smakiem, ceny również nie powalały. Nie mogliśmy posiedzieć za długo bo kawał drogi przed nami a właściwie dziur 🙂  Minuta za minutą upływa a droga strasznie opornie w godzinę robimy jakieś 50 – 60km maksymalnie, do tego nie ma kilometra drogi by nie jechać od pobocza do pobocza (zastanawiam się ile kilometrów nałożyliśmy jadąc tym slalomem) wymijając wielkie dziury, w niektórych powkładane były choinki. Ruch samochodowy praktycznie poza miejscowościami nie istnieje co ułatwia nam troszkę lawirację między dziurami. Tuż przed przełęczą Użocką zatrzymujemy się przy miejscowości Sianki na krótki odpoczynek, by dać chwilę odpoczęć rękom. Decydujemy w tym miejscu że musimy niestety skrócić trasę bo nie wyrobimy się czasowo, a noclegu nie mamy, właściwie to nic nie mamy 🙂 Decydujemy że w Użoku skręcimy w drogę krajową (na mapie którą posiadaliśmy była zaznaczona kolorem żółtym). Do tej decyzji przyczynili się chłopaki z Polski na rowerach którzy dojechali do nas i trochę pogadali. Jedziemy dalej, dojeżdżamy do przełęczy a tam szlaban, budka strażników, podjeżdżamy wychodzi dwóch pograniczników  – Paszporty proszę!. Popatrzył obejrzał podniósł szlaban i jazda. Dojeżdżamy do Użoku, drogowskazy są a drogi nie widać, a mieliśmy skręcić tu gdzieś w lewo. Zatrzymujemy się przy wiadukcie kolejowym odwracamy głowy i znowu drogowskazy pokazujące że jednak droga jest. Co jest myślę, znaki z tej znaki z tej a drogi nie ma? Podbiegło trochę dzieciaków do nas, Norbert pyta się ich czy tam jest droga, odpowiadają że jest. Zawracamy, po około 500m skręcamy w poszukiwaną drogę i zatrzymujemy się. Droga szerokości 4-6m wysypana kamieniami. Grzesiek stwierdza że to tylko na początku pewnie taka. Krótkie zastanowienie, jedziemy! Planowana trasa od granicy do miejsca noclegowego Do pokonania od granicy do miejsca gdzie zaplanowaliśmy nocleg jakieś 260km co jak się okazało po raz pierwszy jest nie do pokonania dziurawymi drogami, na przełęczy użockiej byliśmy o 18 ukraińskiego czasu a to nawet nie była połowa drogi. Tak wyglądała trasa po modyfikacji Droga nas zaskoczyła, jeżeli już coś było to uklepana ziemia z dziurami lub wysypane kamienie, tak jak by ktoś szedł strumieniem i wszystkie kamienie ze strumienia wyrzucił zaraz poza strumień, nic nie ubite, kamienie wielkości piłki tenisowej, czasami trochę większe, raz okrągłe raz pokruszone ostre. W naszych głowach, jedź ostrożnie, nie złap gumy,...

»»
Bieszczady 2013 – czyli długi weekend w siodle
  • PO POLSCE
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
maj21

Bieszczady 2013 – czyli długi weekend w siodle...

posted by zvierzak

Jak co roku w majóweczkę pojawia się spontan pod tytułem aby przed siebie. W tym roku ponownie padło na Bieszczady (to już trzeci mój raz) ale tym razem na dłużej. Znalezienie noclegu koło Soliny graniczyło z cudem, dzwoniliśmy we dwóch Ja z Tomkiem i nic nie ma, albo panie na dwa dni nie wynajmę. Tomek trafił, padło na Myczkowce kilka kilometrów od tamy na Solinie i przy tamie w Myczkowcach. A dokładnie Agrotgurystyka Zielony Azyl.Miało z nami jechać minimum 10 osób pojechało wkońcu 5 z czego jedna ze Słowacji gdzie studiuje. Tym co nie pojechali współczuję żon, dziewczyn, szefów w pracy, pogody czy innych wykrętów. Tak człowiek się stara a wychodzi jak widać! No nic nie otym 🙂Wyjazd zaplanowany na 01.05 na godzinę 10.30 spod zamku, stawiam się z Alamayem punktualnie za chwilę dojeżdża Sąsiad z Ewką i lecimy. By być szybciej i zgarnąć w Sanoku Szaleja dojeżdzającego z Koszyc lecimy taką oto traską:  Średnia prędkość dotarcia na miejsce coś koło 100km/h. Leciało się całkiem przyjemnie, ruch nie był za duży, po drodze oczywiście postój w McDonaldzie na kawkę i coś do przekąszenia i lecimy dalej. W Sanoku Szalej czekając na nas zanudził się prawie na śmierć 🙂 Dolatujemy na miejsce, miła Pani przywitała nas z uśmiechem na ustach, lecz troszkę była zmartwiona bo miało być nas 10 szuk a tu połowa, nocleg nas wyniósł 5zł drożej. Ewka na starcie dostała propozycję zbierania jajek, dojenia krowy i karmienia baranów (owiec) z czego nie skożystała do końca, poszła tylko pooglądać owce a rano następnego dnia zrobiła nam jajecznicę ze świeżych jajek.   Po rozładowaniu tobołów cała grupka pojechała na tamę połazić, zjeść po lodzie i zrobić zakupy na wieczór, przecież nikt o suchym pysku nie będzie siedział.Został rozpalony grill, wypite dwie żołądkowe gorzkie kilka piw, podjęta...

»»
Odessa – Akerman – Odessa cz.2
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
wrz30

Odessa – Akerman – Odessa cz.2

posted by zvierzak

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu, Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi, Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, Omijam koralowe ostrowy burzanu. Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu; Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi; Tam z dala błyszczy obłok – tam jutrzenka wschodzi; To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu. … A.M. Dzień trzeci Wstajemy z ciężkimi, bolącymi głowami po wypitym wczoraj w hektolitrach piwie, wyłaniamy się na taras przed pokój i od razu na twarzach rysuje nam się uśmiech. Na dole pokrzykuje po rosyjsku nasz wspaniały „Majster” od drzwi – układają kostkę, oczywiście o takim czymś jak podbudowa to nawet chyba nie słyszeli i walą tą kostkę prosto na ziemię dobijając gumowym młotkiem. Plan na dzisiaj Białogród nad Dniestrem lub Akerman, albo Cetatea Albă a może Tyras lub Leukopolis i znajdujące się tam ruiny twierdzy. Zbieramy się ociężale, jemy śniadanie na plaży i wracamy po ubiór i na motocykl by ruszyć jak najszybciej. Trasa do pokonania poniżej. Do zrobienia dzisiejszego dnia jakieś 200km w obie strony. Wyświetl większą mapę Wyjazd z Odessy to istna gimnastyka na motocyklu między studzienkami, torami tramwajowymi a dziurami, nawigacja usilnie próbuje poprowadzić nas pod prąd, w końcu udaje się obrać właściwy kierunek i wyjeżdżamy z miasta, szybkie tankowanie jak przystało na motocyklistów tankujemy nasze mustangi na Mustangu . Kilkanaście może kilkadziesiąt kilometrów za Odessą zatrzymujemy się na krótki postuj celem zobaczenia jak wygląda Morze Czarne nieskomercjalizowane, dzika plaża, obok tory kolejowe dosłownie 20 merów od morza. na plaży widoczne wyschnięte glony, mnóstwo muszelek. Po chwili przewietrzenia się nad plażą wsiadamy i jedziemy dalej. Dojeżdżamy do miejscowości Zatoka, miasteczko położone na mieżeji oddzielającej Morze Czarne od Limanu Dniestru. Poniżej filmik przedstawiający przejazd przez most nad Limanem Dniestru, niestety nie udało nam się zatrzymać i porobić fotek (w drodze powrotnej przy próbie zatrzymania zaraz za mostem, wyskoczył do nas strażnik z Kałachem i kazał jak najszybciej opuścić ten teren 🙂 tzn coś sobie krzyczał ale nikt go nie rozumiał więc czym szybciej odjechaliśmy. Watch this video on YouTube. Dojeżdżamy do Białogrodu, bez praktycznie najmniejszych problemów dojeżdżamy pod samą twierdzę, skoro wiemy już gdzie jest  zawracamy by poszukać jakiegoś bankomatu, ku naszemu zdziwieniu nie tylko znajdujemy bankomat ale nawet bank i dwa bankomaty. Jacek próbuje wymienić Euro w banku i okazuje się że dopiero za 30 minut bo w tej chwili trwa przerwa (to tak jak by się cofnąć w czasie) reszta na raty rusza do bankomatu wypłacać dzięgi. Sprawy finansowe załatwione pozytywnie wracamy na duży pusty parking pod ruinami, stawiamy motocykle oczywiście budząc zainteresowanie okolicznej ludności. Zabieramy co wartrościowe i idziemy zwiedzać. Zabrali wszyscy oprócz mnie, najbardziej rzucającej się rzeczy z moto nie ściągnąłem – nawigacji 🙂 przez cały nasz spacer po zamku włączona sobie dzielnie wskazywała miejsce docelowe i co najważniejsze nie znikła :D. Graty, czyli kurtki, kaski, tangbagi zostawiamy u przemiłej kobiety handlującej pamiątkami, kobita nawet Hrywny nie chciała za przypilnowanie tobołków, była wręcz szczęśliwa, że mogła pomóc (w Odessie by nas pewnie skasowali na ładnych pareset Hrywien). Odwdzięczamy się Pani kupując u niej pamiątki, magnesiki i co tam ciekawego miała.  Opłacamy wejście, wchodzimy i pierwsze kroki kierujemy do budki z piwem, bo po wczorajszym trochę suszy, a temperatura jak na Wrzesień też zacna, bo aż 26st. C. W twierdzy zwiedziliśmy chyba każdy kąt i każde mury, choć czerwone napisy na nich kategorycznie tego zabraniały a co więcej, pod karą grzywny. Wszyscy się gdzieś porozbiegali ten na te mury, drugi na tamte, trzeci się rozgląda, a czwarty zgłupiał bo w tym ogromie nie wiedział od czego zacząć. Po 30 minutach latania trafiamy chyba na najciekawsze miejsce na murach z widokiem na Liman Dniestru, gdzie się rozsiadamy na dobrą godzinę robiąc kilkadziesiąt zdjęć. Siedzieli byśmy tam chyba jeszcze z godzinę, ale zbierająca się grupka osób, która nam pozazdrościła, że tam wleźliśmy i dobrze się bawimy, postanowiła też tam wejść i zobaczyć na co tak mordy nam się cieszą. Zchodzimy z murów i udajemy się w przeciwnym kierunku – do...

»»
05.09.2012 – Dom – Odessa cz. 1
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
wrz30

05.09.2012 – Dom – Odessa cz. 1...

posted by zvierzak

  Przejechać kawałek świata, na hardcorze – praktycznie bez planów. Wyrywasz się z rzeczywistości, kładziesz na wiatr i płyniesz w stronę przygody, innej kultury i wolności   – bo zawsze chciałeś to robić, bo o tym marzyłeś bo wiesz, że dla takich chwil, nawet gdy jest ciężko, warto żyć. Przebyć 1100km tylko po to by stanąć na murach Twierdzy Akermanu. Dobry cel? Idealny. opis powstał dzięki Tomkowi (drobne korekty i uzupełnienia Ja) Chodźcie! Opowiem wam. Płyńcie ze mną. Ukraina. Dziki kraj – tak nam mówili przed wyjazdem. Na początek kilka słów o postaciach wystepujących w tej przygodzie oraz ich maszynach. Sylwek – Bandit 1200, Jacek zwany Zającem – Yamaha FZS Fazer 600, Paweł vel Zvierzak na Hondzie CBR XX oraz moja skromna osoba na FZS’ie 600. Wspomnę też, że nikt z nas nie jest świeży w temacie motocykli i kilka sezonów już przelatane, bardzo często wspólnie. Wszystko zaczęło się rok wcześniej. Zvierzak stwierdził, że może by tak odwiedzić Ukrainę, skutkiem tego była moja i jego jednodniowa wycieczka do Lwowa (TU) z gorącym postanowieniem powrotu ale na dłużej i dalej. Po bardzo pozytywnym wrażeniu z Ukrainy pewne było, że wrócimy tam jeszcze. W tym miejscu zaczęły się problemy bo nie wiadomo kiedy, gdzie, na jak długo i że praca, urlop, fazy księżyca czy co tam jeszcze. Takie planowanie może skończyć się tylko w jeden sposób – hardcorowo. Szybki plan, wyjeżdzamy w środę o 4 rano. Brzmi wspaniale. W moim motocyklu, jadąc na zlot do Bałtowa wyszła chłodnica, motóra odebrałem z serwisu tuż przed wyprawą. Zając z powodów osobistych do godziny 20 we wtorek nie wiedział czy jedzie czy nie. Po szybkich ustaleniach – zaczęło się. Przygotowania. Nocleg: Zarezerwowany – w centrum Odessy. Hostel. 75zł za osobę/noc. Plan podróży: Za strzała dolecieć do Odessy. Pierwsza trasa...

»»
W mojej głowie rodzi się plan….. Odessa
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
sie01

W mojej głowie rodzi się plan….. Odessa...

posted by zvierzak

Odessa miasto nad morzem Czarnym zbudowane przez Caryce Katarzynę choć istnieje od czasów rzymskich, najbardziej rozwinęło się za czasów tejże sławnej Pani Termin wyjazdu planowany na wrzesień 2012r. Plan w głowie zrodził się po wyprawie do Lwowa w 2011r, kiedy z Alamayem pojechaliśmy przetestować sprzęty na ukraińskich drogach oraz rozeznać się w cenach, mimo że po Euro 2012 ceny poszły w górę to i tak nie jest tak drogo jakby jechać na zachód europy A oto i mapka z trasą Do pokonania jednego dnia 1000km po ukraińskich drogach, koledzy jak zwykle klepią się paluszkiem w czółko, że nas pogieło by tyle kilometrów jednego dnia robić w jeden dzień, ale cóż przygoda ma być! I jeszcze kilka informacji z przygotowań i zbierania ludzi którzy chcieli by z nami się wyrwać. Droga jest dobrana optymalnie ze względu na motocykle nadrabiamy jakieś 150 km ale po dobrych drogach. W sumie jest około 1000km do zrobienia jednego dnia, postoje co 250-300km, prędkość maksymalna na ukraińskich drogach to max 140-160km/h w miastach 60 i nie radzę przekraczać 🙂 Wyjazd godzina 4.00 by być jak najszybciej na granicy + zmiana czasu godzina w plecy. Nocleg w hotelu na miejscu plan zwiedzenie Odessy i okolic + byczenie się nad morzem. Przewidywane koszty: Paliwo na Ukrainie ~ 4,50zł/litr Nocleg 30-50zł/doba Życie: tu już jak kto chce (wódka do 30UHA piwo od 4UHA 🙂 ) Potrzebne Paszport Zielona karta Dobry humor Moja propozycja jest taka by maksymalnie w grupie jechało 4-5 motocykli ze względu na odległość jeżeli by miało jechać więcej podzielimy się na 2 grupy ustalimy co i gdzie. Z moich obserwacji i z ostatnich odwiedzin Ukrainy Jeżeli nie macie Euro to opłaca się wymienić Złotówki na Hrywny zaraz za granicą na dzień dzisiejszy 1zł=2,33UHA jeżeli ktoś ma jakieś Euro i Dolary...

»»
Lwów – wyprawa jednodniowa 04.09.2011
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
wrz04

Lwów – wyprawa jednodniowa 04.09.2011...

posted by zvierzak

Może wyprawa to za duże słowo, bo od nas do Lwowa jest raptem niecałe 200km, ale tyle co się nasłuchaliśmy, że to Ukraina, granica, że drogi do dupy itp. stwierdziłem, iż będzie to wyprawa. Wybrałem się tam z kolegą Alamay’em ja na XX on na Fazerku, wyskoczyliśmy z samego rana bo nie wiedzieliśmy jak długo zejdzie nam na granicy Polsko – Ukraińskiej. Taką drogę mieliśmy do pokonania   Droga do samej granicy przebiegła bez najmniejszych problemów, spokojnym tempem byliśmy na granicy w jakieś 1,30h, na samej granicy samochodów niewiele, zapaliło się zielone i podjazd na odprawę, celnik wyszedł z pieskiem obwąchał nas z każdej strony, zabrał paszporty posprawdzał, przyniósł z powrotem i jazda na stronę ukraińską a tam… Pierwszy celnik: – gdzie jedziecie, ile pali , jaki koszt, mogę usiąść, możesz odpalić, mogę przekręcić manetką, i dopiero pytania – gdzie jedziemy i na jak długo, Pierwsza z trzech  kontroli przebrnięta następne wyglądały identycznie – gdzie jedziecie, ile pali , jaki koszt, mogę usiąść, możesz odpalić, mogę przekręcić manetką, i dopiero pytania – gdzie jedziemy i na jak długo, Ogólnie na granicy spędziliśmy godzinkę + zmiana czasu na godzinę do przodu Droga do Lwowa przez następne 15 km strach było jechać więcej niż 60km/h dziura goni dziurę, nierówno doły, miejscami brak asfaltu. Drogowcy zdarli asfalt prawie do ziemi by ułożyć w tym miejscu nowy co zresztą chyba im się uda przed Euro bo do granicy zostało im niecałe 20km do położenia . Sam Lwów piękne miasto, ogromne stare miasto, no i będąc tam przydało by się znać podstawy Cyrylicy, bo można wjechać w ulicę zamkniętą na której stoją Panowie Milicjanty i wyłapują. Nam ta sztuka wyszła idealnie wjechaliśmy w taką ulicę lecz pana który do nas machał pałką DAI olaliśmy całkowicie właściwie to ja olałem...

»»
MotoGP Sachsenring 15-16.07.2011
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE
lip19

MotoGP Sachsenring 15-16.07.2011...

posted by zvierzak

Decyzja wyjazdu była niezwykle spontaniczna, zgadałem się z kolegą który mieszka od  kilkudziesięciu lat w Niemczech i z którym nie widziałem się już ładnych parę lat. Na dwa tygodnie przed imprezą zadał mi krótkie zwięzłe pytanio-stwierdzenie :), Paweł przyjeżdżaj na MotoGP do Niemiec ja się wybieram z bratem, nocleg na polu kempingowym, daj znać do piątku czy jedziesz to kupię bilet dla ciebie. No i stało się decyzja byłą podjęta niemal natychmiast, musiałem tylko na dzień wyjazdu wziąć urlop w pracy.   Dzień wyjazdu, godzina ustalona na 6.00 wyjazd, czwartek wieczorem pakowanie, tankowanie, i kulturalne pójście wcześniej spać.  Trasa ustalona by było jak najszybciej z Lublina dojechać do granicy z Niemcami, obiad zaplanowany w Zgorzelcu przed granicą, chwila odpoczynku i jazda dalej zwiedzając przed celem podróży dwa miasteczka, Budziszyn i Drezno. 6.00 z godnie z planem motocykl odpalony, jeszcze na szybko posprawdzane zapięcia bagażu i w drogę. Pogoda w dzień wyjazdu była taka sobie od Lublina do Kraśnika było sucho i w miarę ciepło, niestety za Kraśnikiem praktycznie do samego Krakowa a to chwilę kropi, a to jezdnia mokra jak by przed chwilą padało, od Kielc średnia spadła. 8.30 mimo średnich warunków na drodze i małej ilości samochodów  jestem w Krakowie na autostradzie, delikatnie się rozpogadza, humor dopisuje mimo iż jadę sam. Chwila odpoczynku, sprawdzenie telefonu, łyk napoju i można jechać dalej. Droga do samej granicy przebiegła bez najmniejszych problemów, gdzieś między Krakowem a Gliwicami złapała mnie dwa razy burza delikatnie zwolniłem do 140-150km/h położyłem się na baku i przebrnąłem przez rzęsiste opady. Na A4 gdzieś na wysokości Opola zaczęło wyglądać słońce prędkość wzrosła do 200 – 250km/h i tak już było do samego Zgorzelca. 13.00 w Zgorzelcu po polskiej stronie tankowanie plus obiad  chwila odpoczynku, kilka telefonów i pojechałem dalej. W drodze do Hohenstein-Ernstthal...

»»

PRZYDATNE LINKI

  • Polak za granicą
  • Forum LGZ
  • Strona LGZ

Kalendarium

  • październik 2017 (1)
  • lipiec 2017 (1)
  • kwiecień 2017 (1)
  • maj 2016 (1)
  • sierpień 2015 (1)
  • lipiec 2015 (1)
  • czerwiec 2015 (1)
  • październik 2014 (1)
  • wrzesień 2014 (1)
  • sierpień 2014 (1)
  • lipiec 2014 (1)
  • czerwiec 2014 (1)
  • kwiecień 2014 (1)
  • luty 2014 (1)
  • październik 2013 (1)
  • wrzesień 2013 (1)
  • sierpień 2013 (1)
  • lipiec 2013 (1)
  • maj 2013 (1)
  • kwiecień 2013 (1)
  • wrzesień 2012 (2)
  • sierpień 2012 (1)
  • maj 2012 (1)
  • kwiecień 2012 (2)
  • wrzesień 2011 (1)
  • lipiec 2011 (1)
  • marzec 2011 (2)
  • listopad 2008 (2)

Kategorie

  • MOTOCYKLE
  • PO POLSCE
  • SERWIS
  • WYJAZDY ZAGRANICZNE

Gdzie byłem


I've been to 14 countries!!

Tu jestem

zBLOGowani.pl

Spalanie

Spalanie - Motostat.pl

stat4u

Designed by Elegant Themes | Powered by Wordpress

 

Loading Comments...