No i znowu Ukraina, tym razem południowa tuż przy granicy z Węgrami – Zakarpacie. Wycieczka bez specjalnego planowania, ustalone tylko jak mniej więcej byśmy jechali i w jakim miasteczku spali. Skład w sile czterech moto, Ja na xx-sie, Sylwek na Bandycie, Norbert – duże Varadero i Grzegorz – BMW RT. Wyjazd ze Świdnika uzgodniony z Sylwkiem na 8 rano w piątek, Norbert z Grześkiem pojechali w czwartek nad Solinę . Mieliśmy dolecieć do granicy w Krościenku w piątek i tam połączyć siły Trasa do granicy w Krościenku upływała bez najmniejszych problemów, kilometr za kilometrem ze średnią 140km/h uciekała błyskawicznie, szybkie tankowanie w Birczy przed granicą, by w jechać w dzikie tereny na Polskim dużo lepszym paliwie na Ukrainę. Trasa moja i Sylwka na miejsce zbiórki Dolatujemy do granicy zatrzymujemy się przed wjazdem i czekamy na chłopaków. Po około 15 minutach jesteśmy w komplecie, krótka gadka i wjeżdżamy na przejście graniczne. Miało być szybko i nie było. Po stronie polskiej celniczka się uparła, że będzie sprawdzać numery ram, otwierać kufry itd. zeszło nam z godzinę w sumie na granicy, plus godzina przesunięcia czasu i robi się mało czasu na zaplanowaną trasę. Celnik ukraiński zadaje nam dziwne pytania – Opony na zmianę macie?, Gdzie jedziecie? Odpowiadam mu że pojeździć po Zakarpaciu, pokazujemy mu mapę i w tym momencie uśmiech od ucha do ucha i mówi ” Tam nie ma dróg”, troszkę mu nie dowierzamy, ale miał rację TAM NIE MA DRÓG no może są, ale drogi nasze polne bezpieczniejsze do poruszania na moto niż tamtejsze 🙂 Jakieś 20km za granicą trafiamy na bardzo fajną restaurację „SALZBURG”, co prawda „w szczerym polu” ale naprawdę w środku bardzo miło i przyjemnie, jedzenie też nam smakowało, kwas chlebowy wypity ze smakiem, ceny również nie powalały. Nie mogliśmy posiedzieć za długo bo kawał drogi przed nami a właściwie dziur 🙂 Minuta za minutą upływa a droga strasznie opornie w godzinę robimy jakieś 50 – 60km maksymalnie, do tego nie ma kilometra drogi by nie jechać od pobocza do pobocza (zastanawiam się ile kilometrów nałożyliśmy jadąc tym slalomem) wymijając wielkie dziury, w niektórych powkładane były choinki. Ruch samochodowy praktycznie poza miejscowościami nie istnieje co ułatwia nam troszkę lawirację między dziurami. Tuż przed przełęczą Użocką zatrzymujemy się przy miejscowości Sianki na krótki odpoczynek, by dać chwilę odpoczęć rękom. Decydujemy w tym miejscu że musimy niestety skrócić trasę bo nie wyrobimy się czasowo, a noclegu nie mamy, właściwie to nic nie mamy 🙂 Decydujemy że w Użoku skręcimy w drogę krajową (na mapie którą posiadaliśmy była zaznaczona kolorem żółtym). Do tej decyzji przyczynili się chłopaki z Polski na rowerach którzy dojechali do nas i trochę pogadali. Jedziemy dalej, dojeżdżamy do przełęczy a tam szlaban, budka strażników, podjeżdżamy wychodzi dwóch pograniczników – Paszporty proszę!. Popatrzył obejrzał podniósł szlaban i jazda. Dojeżdżamy do Użoku, drogowskazy są a drogi nie widać, a mieliśmy skręcić tu gdzieś w lewo. Zatrzymujemy się przy wiadukcie kolejowym odwracamy głowy i znowu drogowskazy pokazujące że jednak droga jest. Co jest myślę, znaki z tej znaki z tej a drogi nie ma? Podbiegło trochę dzieciaków do nas, Norbert pyta się ich czy tam jest droga, odpowiadają że jest. Zawracamy, po około 500m skręcamy w poszukiwaną drogę i zatrzymujemy się. Droga szerokości 4-6m wysypana kamieniami. Grzesiek stwierdza że to tylko na początku pewnie taka. Krótkie zastanowienie, jedziemy! Planowana trasa od granicy do miejsca noclegowego Do pokonania od granicy do miejsca gdzie zaplanowaliśmy nocleg jakieś 260km co jak się okazało po raz pierwszy jest nie do pokonania dziurawymi drogami, na przełęczy użockiej byliśmy o 18 ukraińskiego czasu a to nawet nie była połowa drogi. Tak wyglądała trasa po modyfikacji Droga nas zaskoczyła, jeżeli już coś było to uklepana ziemia z dziurami lub wysypane kamienie, tak jak by ktoś szedł strumieniem i wszystkie kamienie ze strumienia wyrzucił zaraz poza strumień, nic nie ubite, kamienie wielkości piłki tenisowej, czasami trochę większe, raz okrągłe raz pokruszone ostre. W naszych głowach, jedź ostrożnie, nie złap gumy,...