Decyzja wyjazdu była niezwykle spontaniczna, zgadałem się z kolegą który mieszka od kilkudziesięciu lat w Niemczech i z którym nie widziałem się już ładnych parę lat. Na dwa tygodnie przed imprezą zadał mi krótkie zwięzłe pytanio-stwierdzenie :), Paweł przyjeżdżaj na MotoGP do Niemiec ja się wybieram z bratem, nocleg na polu kempingowym, daj znać do piątku czy jedziesz to kupię bilet dla ciebie. No i stało się decyzja byłą podjęta niemal natychmiast, musiałem tylko na dzień wyjazdu wziąć urlop w pracy. Dzień wyjazdu, godzina ustalona na 6.00 wyjazd, czwartek wieczorem pakowanie, tankowanie, i kulturalne pójście wcześniej spać. Trasa ustalona by było jak najszybciej z Lublina dojechać do granicy z Niemcami, obiad zaplanowany w Zgorzelcu przed granicą, chwila odpoczynku i jazda dalej zwiedzając przed celem podróży dwa miasteczka, Budziszyn i Drezno. 6.00 z godnie z planem motocykl odpalony, jeszcze na szybko posprawdzane zapięcia bagażu i w drogę. Pogoda w dzień wyjazdu była taka sobie od Lublina do Kraśnika było sucho i w miarę ciepło, niestety za Kraśnikiem praktycznie do samego Krakowa a to chwilę kropi, a to jezdnia mokra jak by przed chwilą padało, od Kielc średnia spadła. 8.30 mimo średnich warunków na drodze i małej ilości samochodów jestem w Krakowie na autostradzie, delikatnie się rozpogadza, humor dopisuje mimo iż jadę sam. Chwila odpoczynku, sprawdzenie telefonu, łyk napoju i można jechać dalej. Droga do samej granicy przebiegła bez najmniejszych problemów, gdzieś między Krakowem a Gliwicami złapała mnie dwa razy burza delikatnie zwolniłem do 140-150km/h położyłem się na baku i przebrnąłem przez rzęsiste opady. Na A4 gdzieś na wysokości Opola zaczęło wyglądać słońce prędkość wzrosła do 200 – 250km/h i tak już było do samego Zgorzelca. 13.00 w Zgorzelcu po polskiej stronie tankowanie plus obiad chwila odpoczynku, kilka telefonów i pojechałem dalej. W drodze do Hohenstein-Ernstthal...